Instytut Immunoterapii, Nowotworów i Chorób Przewlekłych

favicon drukuj
29 październik 2020

Pacjentka Anna P., lat 68 I Białystok

Od czego się zaczęło…

O chorobie dowiedziałam się na początku roku 2020, po wykonanej kolonoskopii. Badanie histopatologiczne potwierdziło gruczolaka wraz z przerzutami do wątroby - G2. Wyrobiłam kartę DILO i wyruszyłam w poszukiwaniu odpowiedniego onkologa.  W moim charakterze leży poszukiwanie, pytanie, odkrywanie tajemnic i wypadkowa diagnoz - szukam dla pewności. Bo przecież i sprzęt i ludzie mają różne opinie i każdy diagnozuje w inny sposób.

Leczenie…

Znalazłam lekarza w Warszawie, przeszłam operację z dobrym skutkiem. Po kolejnej histopatologii podjęłam decyzję o leczeniu chemioterapią. Otrzymałam dobrą chemię, bo od razu z immunoterapią. Równolegle, a nawet wcześniej byłam przygotowana na metody wspomagające i dzięki temu ( naturalne wlewy z witaminy C, ozon ) od początku czuję się doskonale. Metody naturalne są mi przypisane z góry. Zawsze mnie to fascynowało, zajmowały moją głowę i serce i podejmując leczenie wiedziałam, że również o to się oprę. Interesowałam się tym od wielu lat. Operację zniosłam lekko, na 3 dzień już byłam w pełnej formie.

Dostałam chemię z immunoterapią, równolegle rozpoczęłam wizyty u dr Szalusia. Odbywałam wlewy z resweratrolu i salinomycyny 4 razy w miesiącu ( po 2 ). Moja chemia to był cykl co 3 tygodnie. Czułam się doskonale, miałam w sobie duże pokłady energii.  Wracając do chemioterapii - wstępnie miałam mieć cykl 6 chemii, potem kolejne 6 i zniżka formy nastąpiła po 7 chemii. Czułam, że mam dość chemioterapii. Jak przychodziłam opadnięta i znużona, to po wlewach natychmiast czułam przypływ energii. Jednocześnie pytałam dr Szalusia o postępy, ale za każdym razem podkreślał, że będziemy oceniać mój stan i podejmować kolejne decyzje na podstawie kolejnych badań.

Miałam badanie tomografem i okazało się, że nastąpiła znaczna zmiana - guz zmniejszył się o ok. 3 cm w stosunku do wyjściowej zmiany w wątrobie. Chemia i wlewy dokonały zmniejszenia guzów w wątrobie, poprosiłam o kolejne badanie - PET - były pewne trudności, ale udało się zrobić badanie po 7 chemii. Badanie wykazało, że jest czysto w wątrobie. Jestem przekonana, że moje samopoczucie wynikało z łączenia metod i brania suplementów, m.in. też probiotyku.

Postępy terapeutyczne

Czuję się doskonale, tryskam energią, a badania jasno mówią - widać efekty. Moje stanowisko jest jednoznaczne - chemioterapia nie ma szans łagodnego przejścia bez wspomagania. Zniosłam chemię bez skutków ubocznych, miałam super dużo energii. Jestem w stu procentach przekonana, że gdyby nie Immunoterapia u dr Szalusia, to tej chemii nie zniosłabym tak jak to ma miejsce. Wszystko zaczyna się w  głowie, a ja od początku wiedziałam czego chcę. Chemia była na tyle istotna, że zatrzymała rozległy proces, dalsze zdarzenia będą związane z budowaniem odporności. Ta forma bardzo mi odpowiada, uważam też, że zbudowanie właśnie odporności jest najbardziej istotnym czynnikiem w procesie zdrowienia. Jeśli jest dobry przewodnik w postaci lekarza  przy wspomagających metodach leczenia - a takim jest dr Szaluś, to człowiek czuje się zaopiekowany i może dalej realizować życiowe zadania, pracę, itd. W związku z tym czuję niedosyt w klasycznej służbie zdrowia w związku z brakiem całkowitego, kompleksowego zaopiekowania pacjentem. Medycyna integralna powinna być dostępna, pacjent musi być postrzegany kompleksowo, a metody naturalne są bardzo pomocne, bo chemia niszczy organizm. Przyjrzawszy się osobom będącym hospitalizowanymi dostrzegłam prawidłowość - jeśli mają tylko chemioterapię, to proces rakotwórczy do pewnego momentu się wycisza. Organizm jednak jest osłabiony, potem często są kolejne przerzuty i ci ludzie chodzą jak widma. Ludzie, którzy nie poszukują innego sposobu na siebie i skupiają się na jednej metodzie niestety są skazani na niepowodzenie, chemia wyniszcza, prowadzi do kolejnego przerzutu. Przeżywalność średnio 5 lat faktycznie tyle trwa, ale to życie jest niskiej jakości. Cały czas z tyłu głowy jest myśl o chorobie. Rak to choroba przewlekła i może taka być przy łączeniu metod. Człowiek wtedy żyje pełnej jakości życiem, może się realizować, żyć, pracować. Zauważyłam, że w mediach mówi się o poprawie życia pacjentów, ale to nie przekłada się na rzeczywistość. Doświadczyłam to obserwując ludzi. Moje zbuntowanie i poszukiwanie prowadzi mnie do tego, że żyję tak jak dotąd, cieszę się życiem i mogę normalnie funkcjonować - przede wszystkim funkcjonować godnie. Nie czuję, że mam raka. Wśród moich poszukiwań osoba dr Szalusia jest szczególna, bo jest to lekarz, który zajmuje się kompleksowo pacjentem, wysłuchuje, interpretuje wyniki badań, rozmawia z pacjentem rzeczowo. Ustala z pacjentem ścieżkę leczenia, człowiek nie czuje się zaskoczony, oszukiwany, wie na czym stoi i w którym kierunku ma podążać. Przy kolejnych wizytach dr Szaluś znajduje czas na rozmowy o postępach leczenia i to jest ogromny komfort. Mam poczucie, że jestem zadbana, czuję pozytywną energię. Serdecznie polecam, na własnej skórze doświadczyłam. W dobie braku globalnego spojrzenia na pacjenta można się poczuć w końcu jak w domu, bez poczucia, że codzienność kręci się wokół choroby, a podejście personelu medycznego jest w procesie zdrowienia niezwykle istotne. Jestem jednocześnie zbulwersowana, że wspomagające metody leczenia nie są refundowane i że pozwala się pacjentom na przyjmowanie chemioterapii, która w dużej mierze pomaga, ale już to jak pacjent ją przechodzi, jak bardzo jest wyniszczony nikogo nie interesuje. To jest mój apel do władz, aby systemowo rozważyć refundację wspomagających metod leczenia. W wielu krajach na świecie to przecież standard.

< powrót do poprzedniej strony